rozdział 4 część 4 (by ześmiechem)

Są rzeczy, które psują nam humor. To oczywiste. No ale przecież, gdyby takowych nie było, nie widzielibyśmy nic fajnego w rzeczach, które właśnie humor poprawiają.
Dokumenty ? Wyrobi się… A te jakieś papiery, które kiedyś przysłali jej z pracy… A co tam. Szczerze mówiąc, to nie do końca już w ogóle pamiętała, co takiego w nich było.
Hmm. Co tylko jeszcze dobitniej świadczy o tym, że było to coś ważnego.
Nieważne.
Najważniejsze, to cieszyć się chwilą. Tak. Sukienka już jest. Pięknie. Teraz jeszcze iść do fryzjera. Chociaż… A po co ? Najlepiej będzie, jeżeli uczesze się sama. Taki uroczy koczek. A gdyby tak włosy przefarbować na czarno ? Tak po chińsku… Ale to może jutro… Dzisiaj już nie ma czasu, jeżeli chce zdążyć do tej całej restauracji.
Radosnym sprintem wypadła z galerii handlowej i pobiegła do domu, z filozoficznym spokojem nie zwracając uwagi na przeszkody takie jak trawniki, krawężniki, przejeżdżające ulicą samochody, czy też po prostu stado spacerujących chodnikami ludzi.
Wpadła znowu do mieszkania. No to tak. Orientalna restauracja. Trzeba by się odpowiednio ubrać...

* * *

Weszła do oświetlonego czerwonymi lampionikami pomieszczenia. Sympatycznie. Rozejrzała się dookoła.
Było pusto. Towarzystwo się jeszcze nie zeszło. Czyżby pierwszy raz w życiu przyszła za wcześnie ?
To wszystko wina tej pękniętej rury. Nie miała najmniejszej ochoty siedzieć w zalanym wodą mieszkaniu.
Ruszyła przed siebie. Kelner gapił się na nią zza baru. Ciekawe, o co mu chodziło ? Usiadła w rogu. Podbiegł i zapytał, czy ma na coś ochotę. Jej. Czy to nie zbyt wielki entuzjazm jak na zwykłą knajpkę ?
Może po prostu ją polubił.
Powiedziała mu, że czeka na przyjaciół, a tymczasem zamówiła herbatę.
No ile oni mogą się jeszcze spóźnić ?
W tym samym momencie zadzwonił telefon.
- Portrait ? Przede wszystkim, czy możesz wyłączyć tę idiotyczną melodyjkę, kiedy się czeka na połączenie z tobą ? A zresztą… Masz być za cztery godziny w Shanghai Boogie.
- No nie… Zmieniliście godzinę ? Ja już tu siedzę chyba ze dwadzieścia minut…
Gdzieś po drugie stronie zapadła cisza.
- Eee… Halo ? Jest pan tam jeszcze ?
- Yyy… Portrait…
- Nie, nie po nazwisku ! Mam na imię Nathalie…
- Cholera by to wzięła… Nathalie ?! CO TY TAM U LICHA ZROBISZ ?!
- Jak to co ? Gdzieś koło pierwszej dzwonił pan, że mam za cztery godziny być w Shanghai Boogie. No to jestem !
- Ale… Ale ja do ciebie nie dzwoniłem, cholera jasna !
- Jak to nie ? Przecież pamiętam ?
- Ale ja nie pamiętam !
- No to skąd ja to niby wiem ?!
- Nie mam zielonego pojęcia ! Przyśniło ci się czy co ?! Chociaż… wiesz, tak w sumie to ciekawe.
- Ciekawe… Super ! Czyli mam cztery godziny dla siebie, tak ?
- No… tak.
- Pójdę do fryzjera !
Przerwała połączenie. Już chciała schować telefon do torby, kiedy zawahała się. Włączyła historię połączeń.
Żadnej rozmowy o pierwszej nie było.
Ale przecież pamiętała. Zamknęła oczy. Jak to było wtedy, o trzynastej ?
„Portrait ? Przede wszystkim, czy możesz wyłączyć tę idiotyczną melodyjkę, kiedy się czeka na połączenie z tobą ? A zresztą… Masz być za cztery godziny w Shanghai Boogie.”
Potem połączenie zostało przerwane. Dosyć niegrzecznie, musiała to przyznać. A potem strasznie rozbolała ją głowa. Chyba się wtedy zdrzemnęła. Obudziła się godzinkę później i poszła na zakupy.
A ten tutaj upiera się, że wcale do niej nie dzwonił. Deja vu, czy co ?
Nieważne. Jednym łykiem dopiła herbatę, po czym energicznie wstała. Podeszła do bufetu zapłacić. Kelner uśmiechnął się do niej porozumiewawczo.
- Co, przyjaciele nie przyszli ? A co by pani powiedziała, gdybym to ja został pani przyjacielem… dajmy na to dziś wieczorem ?
Zamaszystym ruchem poprawiła torbę, pobrzękując ponaszywanymi na niej chińskimi monetami.
- Nie, dziękuję. Muszę o dziewiątej być w Shanghai Boogie.
Po czym wyszła, pozostawiając kelnera w stanie, jak jej się wydawało, lekkiego zdziwienia. Cóż, każdemu przyda się chwila kontemplacji.
Gdzie ona widziała ten salon fryzjerski ?
0 Responses

    Obserwatorzy