rozdział 1 część 1 (by Kaar_a)

Stała w drzwiach do swojego biura. Wnętrze wydziały było właściwie puste tylko kilka osób siedziało przy swoich biurkach koledzy coś pisząc, kilka innych zapewne nie wróci do domu przed wschodem. Popatrzyła w lewo w korytarz biur i na samym końcu sala konferencyjna, która była okupywana od samego rana, a przynajmniej tak twierdzili koledzy znów jakaś mniej ciekawa sprawa organizacyjna. Mimowolnie założyła pukiel blond włosów za ucho pokazując jednocześnie swój nowy nabytek, piękne srebrne kolczyki z ciemnymi kamieniami. Dzisiaj cały swój strój dobrała właśnie pod tą jedną rzecz i była z siebie naprawdę zadowolona. Oparła się ramieniem o metalowa framugę drzwi i spojrzała na właśnie wchodzącego mężczyznę. Niski zapewne nawet od niej, przykuł jej uwagę grymasem na twarzy. Ubrany w jakieś workowe ubranie, którego ona nie wzięłaby nawet, jako szmatę i cygaro w ustach. Obserwowała jak krąży po korytarzu w właściwie snuje się jakby o tak później porze pragnął wyrobić kilka dodatkowych minut nadgodzin zanim wyjdzie z biura i zacznie starzyć przechodniów swoja aparycją. Miała ochotę wyciągnąć rękę i wyrwać mu z ust palące się świństwo, powstrzyma się jednak.
- „Niczym rozdrażniony kociak, mógłby jeszcze fuknąć” – pomyślała. – „Sądząc po grymasie na twarzy jest już do niego przyzwyczajony, a więc często jest niezadowolony” – myślała dalej. – „Co może powodować taki stan? Praca... Niemożliwe... Może sprawy rodzinne... Tez nie, to by nie wywołało stałego grymasu... Może w takim razie brak samoakceptacji... Nie, nie chodziłby w taki sposób...” – jej rozmyślania przerwało trzaśniecie drzwiami, gdy wychodził. – „To mysi być coś bardziej poważnego... Może trauma na psychice... Życie miłosne?” – przed jej oczami pojawiła się postać nieznajomego. – „Niemożliwe” – zaśmiała się do swoich myśli i odwróciła wchodząc do biura. W przeciwieństwie do mężczyzny zamknęła je cicho i skierowała się do swojego biurka. Usiadała na krześle i spojrzała na budynek obok, żałowała, iż nie jest w stanie z tego piętra zobaczyć nic więcej poza ścianą budynku mieszkalnego.
- „Choć to może być cześć problemu” – wróciła do swoich rozważań. – Po prostu go niema... – skrzywiła się lekko – Nie to za proste – westchnęła. – Może, więc trauma z dzieciństwa... Nie mogę... Potrzebuję więcej danych do analizy... – stękała opierając głowę o oparcie fotela. Zamknęła oczy i mimowolnie mieszała kawę w kubku. Mężczyzna przykuł jej uwagę i teraz chciała zdobyć pewny raport od psychologa policyjnego tylko nie mogła wymyślić żadnego pretekstu do takiej prośby po za, chcę. Drzwi się otworzyły, denerwowało ją, iż nie nauczyli się jeszcze pukać. Z premedytacja rzuciła jeden ze swoich podręcznych noży wbijając go wprost w metalową framugę.
- Puka się – powiedziała otwierając oczy. Najpierw dotarło do niej odkaszlnięcie a później to, kto stał w drzwiach. – Pan Komendant... – zawahała się. – Przepraszam nie wiedziałam, że to pan – wyjąkała wstając.
- Mogłabyś przynajmniej nie niszczyć mienia publicznego? – padło srogie pytanie.
- Zawsze trafiam w to samo miejsce – powiedziała z dumą jednak zaraz się powstrzymała.
- Mam dla ciebie nowe zadanie – oznajmił wchodząc do środka. Lucie w tym czasie wyciągnęła nóż z framugi i zamknęła drzwi.
- Proszę niech to będzie coś ciekawego – powiedziała mimowolnie swoje myśli, jednak szybko zamilkła na widok stalowego spojrzenia szefa. Mimo iż był już kilka kroków od emerytury ciągle trzymał się niesamowicie a siwe włosy tworzyły atmosferę powagi. Juz nie raz starała się rozgryźć tego człowieka, ale szczerze wątpiła, że się jej to kiedykolwiek uda, jak mawiał jej ojciec, na niektórych braknie życia, zgadzała się z nim w tej kwestii całkowicie. Komendant stanął przed jej biurkiem i czekał aż usiądzie. Po czym odkaszlnął i położył na czarnym blacie plik folderów. Wiedziała, co zawierają.
- Jesteś przydzielona do sprawy. Ściśle tajne nie znam dokładnych szczegółów jednak sadząc po całym zamieszaniu, a raczej jego braku to jedna ze spraw Wydziału Piątego - zawahał się ściszając głos.
- Wydział Piaty – oczy się jej święciły z ekscytacji. – To na pewno cos ciekawego – uśmiechnęła się.
- Nie byłbym tak zadowolony na twoim miejscu. Dane dowodzącego zespolę dojdą później. Masz się dziś jeszcze zgłosić, reszta jest w aktach. Powodzenia.
Patrzyła jak opuszcza jej biuro już sięgając po plik folderów. Łącznie leżały przed nią trzy teczki. Jedna zawierała opis sprawy, pozostałe dwie jej nowych współpracowników, czyli to co interesowało ją w tej chwili najbardziej. Otworzyła pierwsza i momentalnie dostała gęsiej skorki. Szybko wstała i niemal wybiegła w biura.
- Szef żartuje! – krzyknęła na cały korytarz, wszyscy zwrócili swój wzrok w jej stronę. – Nie zgadzam się – patrzyła na uśmiech mężczyzny, zapewne zadowolonego, iż drzwi windy właśnie się zamknęły. – Cholera jasna – warknęła i zamknęła drzwi swojego biura. Wróciła do biurka i ze wstrętem wzięła akta. – Cholerny wilkołak, zamiast współpracować to go mogę wypatroszyć i postawić w salonie – mamrotała rzucając lotkami w tarczę. - Powinnam była się tego spodziewać skoro komendant fatygował się osobiście do mojego biura. Cwany lis – jęknęła na wpół w podziwie na wpół z nienawiści. – Wypatroszę tego pieprzonego wilkołaka zaraz po zakończeniu śledztwa – obiecała sobie i odrzucała teczkę.
Drugą osobą była jakaś amatorka, w różu.
- Cholera jasna i co jeszcze... – jęknęła do siebie. - Feng – shui? Tak ten osobnik jest do tego zdolny – jęknęła jeszcze raz patrząc na zdjęcie uśmiechniętej brunetki. Zaczęła czytać akta które zostały okrojone do niezbędnego minimum. Z jednej strony cieszyła się gdyż informacje o niej również nie krążyły po innych wydziałach jednak z drugiej była bardzo niezadowolona. – Jak ja niby mam przeprowadzać analizy z takimi danymi – warknęła zła.
Nawet nie sięgała po teczkę wilkołaka czując jak świerzbią ja kły, wiedziała, iż nie oszuka instynktu i prędzej czy później urządzi sobie polowanie, miała tylko nadzieję, iż zrobi to dopiero po zamknięciu śledztwa. W jej wyobraźni pojawiły się obrazy sztyletowania osobnika widniejącego na zdjęciu. W danych nic nie pisało o jego naturze jednak ona wiedział jak tylko zobaczyła zdjęcie, instynkt działaj niezawodnie.
- Oszukuję się – jęknęła jeszcze żałośniej łapiąc się za głowę. – Jestem policjantką nie zabije tego pieprzonego pas - zła wyciągnęła zdjęcie używając do tego tylko dwóch palców i przypięła je do tarczy po drugiej stronie pokoju.
- Może to polepszy mi humor – stwierdziła zaczynając rzucać rzutkami w zdjęcie, a dokładniej w serce mężczyzny.
W końcu zrezygnowana zabrała się za jedzenie, cieszyła się, iż biuro, które odziedziczyła rok temu po ojcu posiada małą lodówkę przynajmniej nie musiała się martwić, iż obiad się zepsuje. Wyciągnęła z torebki niewielkie pudełko w środku znajdowały się sajgonki, które robiła wczoraj i sok pomidorowy. Sięgnęła do lodówki i wyciągnęła identyczny karton. Z szuflady obok wyciągnęła wysoką szklankę i wymieszała w nim zawartość obu kartonów, oba odkładając do lodówki.
0 Responses

    Obserwatorzy